Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...

środa, 29 czerwca 2011

Chłopak z fortepianem byłby dla mnie interesujący

Żeby nie było, że wszystko tak na poważnie... i że poczucie humoru nie jest dla mnie wartością wysokiej rangi...
Ostatnio przypomniałam sobie o moim dziecięcym marzeniu, które w latach 80. nie miało w moim przypadku szans się urzeczywistnić z bardzo prozaicznych powodów. I otóż przyszło mi to na myśl, że skoro już mnie stać i mam nawet trochę czasu do zabicia, to może faktycznie nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń, nawet tych już nieco przeterminowanych. W związku z tym postanowiłam rozpocząć naukę gry na pianinie (tudzież innym kiborgu :P) i nawet wynalazłam już nauczyciela i umówiłam się na pierwszą lekcję. Niestety do spotkania nigdy nie doszło z przyczyn ode mnie niezależnych, a i mój zapał nieco okrzepł z niewiadomych powodów;)

Pozostał jedynie sentyment a z nim związana piosenka, którą lata temu, wówczas bliski, znajomy mi przedstawił. Pikanterii niech tu doda fakt, że moją najpierwszą miłością był Paweł, który mimo że był w moim wieku, grał na mojej pierwszej komunii na... kalwiszach! A jakże! :)
Stara miłość nie rdzewieje, a tym razem jest to miłość do fortepianisty jako takiego.

Kabaret Potem - Fortepianista

Chłopak z fortepianem byłby dla mnie interesujący
Jakby zagrał gamę słuchać mogłabym bez końca
Chłopak z fortepianem tak szalenie mi zaimponuje,
Że się zna na graniu i w klawiszach orientuje.

Nie musi być ładny zbyt
Byle znał na fortepian chwyt
Ani bogaty nie musi być
Ani książę, ani szycha,
byle był fortepianista
i pomykał.

Chłopak z fortepianem byłby fajny
chłopak z fortepianem
Bo jak co zagrane, to wiadomo, że zagrane
Och, jakżebym chciała,
żeby talent miał trochę jak Chopin
I tak tylko dla mnie po klawiszach i z powrotem.

Nie musi być ładny zbyt
Byle znał na fortepian chwyt
Ani bogaty nie musi być
Ani książę, ani szycha,
byle był fortepianista
i pomykał.

Słowa: Władysław Sikora
Muzyka: Adam Pernal

Potem - Fortepianista

wtorek, 28 czerwca 2011

Stachuriada 2011

 Cały tydzień mojego wczesnoletniego urlopu nie rozpieszczał nas pogodą. Długo wyczekiwany finał trzynastej Stachuriady musiał się odbyć w chłodną, jak na tę porę roku, noc.
Przegapiłam zespoły supportujące główne atrakcje wieczoru, czyli "spektakl" z Piotrem Machalicą w roli głównej - recytacje tekstów Steda. Widowisko przygotował teatr z Częstochowy. Można było usłyszeć znane doskonale utwory z wcześniejszych wykonań SDM, w zupełnie nowych aranżacjach. Akompaniowało trio instrumentalne: kontrabas, dwie gitary. Muszę przyznać, że jak dla mnie tchnęło to wiele świeżości w te teksty, które trudno już było sobie wyobrazić z inną muzyką. chylę czoła przed muzykami - gitary... piękne!

Gwoździem wieczoru był koncert Renaty Przemyk i Akustic Trio. Kolega skwitował przydługie przygotowania do występu: "Ile można ustawiać światła? Musi chyba wystąpić nago!" Jednak nasze kąśliwe komentarze zostały zmiażdżone już pierwszym utworem... Całość naprawdę mnie mile zaskoczyła, dostarczyła wspaniałych doznań, na które chyba się nie przygotowałam:D Szkoda tylko, że jako publika nie znaliśmy dobrze utworów, żeby móc trochę aktywniej uczestniczyć w tym eterycznym spotkaniu!

 Na pamiątkę tego wieczoru "Kochana" - niestety nie udało mi się znaleźć dobrej jakości nagrania Akustic Trio.
Renata Przemyk - Kochana

Nie muszę pytać czy otworzysz
Bo wiem że jeśli zjawię się to w progu będziesz stać
I zdejmę płaszcz podszyty lękiem
Gdy przy mnie i przy nikim więcej
Twoja jasna twarz

Dajesz mi niepokorne myśli
Niepokoje
Tyle ich wciąż masz kochana
Nie myśl że nie miniemy nigdy się
Choć łatwiej razem iść pod wiatr

Podtrzymywałaś moja głowę
Nie roztrzaskałam skroni o podłogę póki co
Przed snem wypowiedz moje imię
Przybędę wraz ze świtem
Proszę, nie spij jestem już

Dajesz mi niepokorne myśli
Niepokoje
Tyle ich wciąż masz kochana
Nie myśl że nie miniemy nigdy się
Choć łatwiej razem iść pod wiatr



zdj. Gmina Kotla

środa, 15 czerwca 2011

Nie brookliński most - Edward Stachura

 Ten utwór przez wiele lat był jak szalupa ratunkowa. Doskonałym dopełnieniem tekstu jest dla mnie muzyka w wykonaniu SDM - link poniżej


Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy

Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc-
To jest dopiero coś!

Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy

Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!

Będziemy smucić się starannie !
Będziemy szaleć nienagannie !
Będziemy naprzód niesłychanie !
Ku polanie !
 
SDM - Nie brookliński most

wtorek, 14 czerwca 2011

Prelude ‘Raindrop’ by Chopin


Prelude ‘Raindrop’ by Chopin



Drop by drop
With no rush
On the old roof
Of the Spanish house
Shy spring rain
On the life-green trees


Heavy dark clouds
Make the atmosphere low
Thunder hits the air
With a deep scream
The battle lasts few moments and
The giant walks away
Beaten


The calming sun gets through
The wooden blinds
Of the Spanish house
Ray of hope
The last frighten drops
‘It’s all right’

On the clear sky
A colourful bow
The storm is over

Still life

STILL LIFE. snapshots of art and other modes of creative expression

It was the genre which I really disliked and therefore gained the task very ironically :) You may find some of the pictures familiar - the last one is about a famous and controvesial painting...

 

Trial 1


I open my eyes. I see the blue. Just light blue. Or maybe it’s a kind of violet-blue? I don’t know…I’m not sure now - …and I forgot what I wanted to say…


Trial 2


Ok, I better close my eyes. I can see two hands. Two fingers. Short distance. Will they ever touch? 4 numbers. They finally meet. Thank you, Nokia for connecting people.


Trial 3

I close my eyes. I can see the fire. Red flame. No, it’s not the flame, it’s a girl’s hair. The black horse. Frenzy and elation. And the darkness all around.

epiphany

epiphany, in literature, a sudden revelation of an underlying truth about a person or situation. Taken from the Greek epiphaneia, the manifestation by the gods of their divinities to mortal eyes, the term was first applied to literature by James Joyce, who called his early experimentations with short prose passages “epiphanies”. Such moments of insight form the core of Joyce’s short stories, published in Dubliners (1914)

Epiphany 1a


I’ve climbed… Need to catch my breath… Now I can rise my head…Around me sheer peaks. Rocky precipices, so mighty that it seems they collapse and fall on me. The crags are so sharp – like the teeth of enormously big beast. The tops are bare, no plants would manage to survive so high, much much lower some darker stains – probably moss; and something grey : screes? No, it must be dirty snow remaining still in the shadowy places, even though it’s the middle of the summer. At the bottom of the mountains – a lake, gleaming in the sunrays, surrounded by a forest. I can smell barely perceptible damp, the air becomes cooler. I feel like I were in the bottom of mountainous bowl. And I am so small - little stone between the rocks. Who was the Potter who made that bowl so delightfully?
I can hear someone whispering to my ear: ‘come in, come closer’…A plop of the waves sounds so encouraging and the colours of the water look so tempting: bright and clear tourquoise close to the shore, then more intensive and profound green until a sombre navy blue of the deepest point. Like a warm, Southern sea. I close my eyes and imagine I’m submerging into the blue, very slowly, the cold is not that sharp as I though it is, deeper and deeper...’come closer, come closer’… I wouldn’t even notice when it would absorb me, seduced by the blue…I open my eyes… no sound, but forest’s hum…

where the water’s deepest


He runs fast and jumps. His feet clear the canyon but suddenly a gust of the wind raises him up. He still smiles – still trusts her so much. The wind lifts him towards the lake. ‘Don’t worry, you’re safe over the water, jump into the lake – I’ll come and bring you out!’ She runs down, tripping on roots and bushes. Finally she’s on the pier. The wind freshens. ‘Where is he?’ A carefree laughter comes from the water. Out of her head she jumps in. ‘I’m coming! Move your legs and hands! Remember? Like a frog!’ She struggles to swim forwards.
 Abruptly shrill bang runs out. The moon falls down straight into the water. High wave washes her where the water’s deepest. With her entire will she tries to force her body to move, but her muscles are strenghtless, she’s like paralysed. The water sucks her under the surface. She wakes sweaty. She can’t fall asleep again, stays up till the dawn.
Is this night going to be the same? A wrench. She reels nimbly in. The trout rampages in the air. With all of itself it wants to get back to the water. The girl puts it into the bucket. She takes next piece of cheese and casts again, where the water’s deepest.

piątek, 3 czerwca 2011

Myslovitzovo...

Tak zaczęłam się zastanwiać nad tym, jakie jest znaczenie muzyki
Myslovitz w moim życiu i ku mojemu zaskoczeniu, poszczególne utwory
wyznaczają najważniejsze okresy mojego życia. 

Zaczęło się u progu okresu dojrzewania... We wczesnej podstawówce,
chyba w Muzycznej Jedynce, można było usłyszeć "Z twarzą Merlin
Monroe", "Peggy Brown" - to chyba był początek niezwykłej przygody i
kształtowania wyczulenia na to COŚ więcej... Były koncerty z okazji
Dnia Wagarowicza w moim rodzinnym Głogowie - teraz aż śmiesznie to brzmi
- bilety dla uczniów 5 zł i garstka wyrostków pod sceną ustawioną na
środku hali widowiskowo-sportowej!:)

Drugim momentem był czas burzy i naporu w okresie liceum - płyta
Miłość w czasach popkultury i utwór Noc przez dziesiątki bezsennych
nocy ratowały mnie przed niespaniem przez 24h:) 

Moim marzeniem, jak dotąd nigdy nie spełnionym, było studiowanie i
mieszkanie w Krakowie - nie ukrywam, że oprócz renomy najstarszej uczelni
w Polsce, "Kraków" przyczynił się do ogromnego rozrostu tych pragnień.
Zwłaszcza, że na Gołębiej znajduje się mój niedoszły instytut...

W międzyczasie utwór "Życie to surfing" i Skalary... pozwalały unieść
się ponad szarą, przyziemną rzeczywistość.

Myslovitz był też ze mną na emigracji - niezapomniany koncert w Dublinie
- 15000 km od domu przeżywa się to, co zna się już niby na pamięć, z
ogromnym wzuszeniem, z ożywczym powiewiem świeżości!

"Happiness is easy" - odkrycie nowych pokładów własnej wrażliwości i
spojrzenie na dorosłość przychylniejszym okiem, ale oczywiście wciąż
bez wygodnych kompromisów.

Koncert w Wrocławiu w 2009 roku - eteryczny!

Ciekawe co będzie dalej? Już można by o tym napisać małą książkę
;) Tak czy owak, zawsze wracam do tych płyt jak do domu, by móc siebie
odnaleźć, nie stracić z oczu najważniejszego pytania: mieć czy być? I
zawsze mieć w bezsenną noc na podorędziu duet z Marią Peszek...

czwartek, 2 czerwca 2011

Nóż w wodzie - Roman Polański (1961)

Pierwszy raz ten film widziałam chyba jeszcze w liceum, a może w pierwszych latach studiów. Zrobił na mnie duże wrażenie. Tak zdaje się minimalistyczny w środkach, a tak bogaty w przekazie. Tylko troje bohaterów i zgłębione największe prawdy międzyludzkich konfliktów.
Już na samym początku wiemy, że będziemy mieli do czynienia z odwiecznym sporem: młodość i dojrzałość, ziemia i woda - dwa żywioły. Trzecim może być tu kobieta, która jest czasem jakby łagodzący wiatr - powietrze, ale jednocześnie jak ogień, bo bez niej mężczyźni z pewnością nie musileliby nic sobie nawzajem udowadniać.
Film aż kipi od emocji i obnaża niedostatki w charakterach wszystkich postaci.
Kunsztowna reżyseria Polańskiego - to jego debiut pełnometrażowy, wyśmienita gra aktorów (Niemczyk, Malanowicz, Umecka), zdjęcia Jerzego Lipmana, dzięki którym czujemy się jakbyśmy sami byli na pokładzie Cristine, dialogi Jerzego Skolimowskiego, które nie wykładają nic wprost a jednocześnie nie pozostawiają niedomówień.
No i muzyka Krzysztofa Komedy, która jak dla mnie jest tu pełnoprawnym bohaterem opowieści.

Jest to film nie do przegapienia:)

Scenę zamieszczoną tu kiedyś niestety usunięto z youtube, a nie mogę namierzyć nic dobrego w zamian - jest tylko cały film pt. "Zatopiony kozik" ;P
Zatopiony kozik :)