Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

W ubiegły weekend wpadłam w nowy ciąg ozdabiania:) W sobotę na super szybko zrobiłam prezent imieninowy dla znajomej rodziców - zamiast kwiatów dostała piórnik w modne ostatnio wzory a'la cepelia... Drugim produktem było drewniane pudełeczko na drobiazgi zakupione na "szperach" przez Mamę. Chciałam je zrobić w klasycznej konwencji decoupage, ze spękaniami i patyną. Efekt poniżej.





czwartek, 19 kwietnia 2012

Nowa przygoda

W związku z nudą, która mnie zaczynała dręczyć na zbyt długim L4, jak i zarówno z tym, że po powrocie do pracy muszę znaleźć odskocznię i uruchamiać inne pokłady mózgu - odpowiedzialne za twórcze myślenie; postanowiłam zatem spróbować swoich sił w decoupage'u. Oto pierwsze rezultaty tych prób. Daje to niesamowitą frajdę - jeśli ktoś życzyłby sobie mieć coś ozdobione tą techniką, to zapraszam:)

Do kompletu w róże Mama uszyła mi piękne wałki na kanapę - materiał zakupiony z 3 złote w lumpeksie, gąbkowe wałki z hurtowni tapicerskiej:) To ekonomiczne połączenie z talentem krawieckim Mamy dało świetny efekt!









wtorek, 17 kwietnia 2012

Tolerancja

Poniżej dowody na to, że nawet najdziwniejsze marzenia się spełniają... Odkąd zaczęłam oglądać filmy Almodovara, zawsze chciałam zobaczyć na żywo pokaz Drag Queen. No i kilka tygodni temu miałam okazję w klubie Tolerancja we Wrocławiu.
Diva swoim głębokim głosem zaprezentowała hity typu Gdzie ci mężczyźni?:) Całe show było zaprawione dosadnymi komentarzami na temat publiki i atmosfery, gorącej... [np. "ale tu gorąco, aż mi po cipce cieknie...":] Było zatem bardzo ciekawie:)
Jeszcze słówko na temat samego klubu. Otóż atmosfera tam panująca w pełni odzwierciedla nazwę. Co najważniejsze na wejściu nie ma wyceny osoby jak sztuki mięsa, co zawsze ma miejsce w zwykłych klubach. Oprócz tego można tam poczuć się bardzo swobodnie i nikt nie zachowuje się po chamsku - to naprawdę miła odmiana. Wszyscy bawią się kulturalnie i na poziomie. Mamy z Olą postanowienie, chodzić tam na balety częściej.