Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...

niedziela, 15 grudnia 2013

"Scena zbrodni" ("The Act of Killing") najlepszym filmem europejskim roku 2013

No, to ma się ten nos ;) Europejską Nagrodę Filmową w kategorii Najlepszy Europejski Film Dokumentalny otrzymał debiut pełnometrażowy Joshuy Oppenheimera pt. Scena zbrodni (The Act of Killing). Ten wstrząsający film znalazł się również na pierwszym miejscu najlepszych filmów tego roku wg Pedro Almodovara. Surrealistyczny obraz recenzowałam w maju, po obejrzeniu go na festiwalu Planete+Doc. Można poczytać tutaj: Czy oprawca może przeżyć katharsis? "The Act of Killing" na Planete+Doc

Więcej: http://cinema.pl/aktualnosci/artykuly/1676-laureaci-europejskich-nagr%C3%B3d.html

wtorek, 10 grudnia 2013

"Stary" Myslovitz vs. "Nowy" Myslovitz - 2:1

Dzisiaj byłam na koncercie Myslovitz we wrocławskim Imparcie. Był to chyba mój czwarty koncert mojego ulubionego zespołu. Supportem był Janek Samołyk z zespołem - bardzo, bardzo lubię :)
Koncert wpisuje się w trasę pt. Korova Milky Bar vs. 1.577 i miał być akustyczny, ale z tej akustyczności to zostało tylko to, że publika cisnęła się uwięziona w bardzo niewygodnych fotelach teatralnych i mimo że ciało rwało się do tańca, to nie bardzo było jak wybrnąć z tej patowej sytuacji.
Wiedziałam z wcześniejszego wywiadu z zespołem w Trójce, że na koncercie wykorzystane będą utwory z albumu Korova Milky Bar i z najnowszej płyty nagranej już z udziałem nowego wokalisty oraz że wystąpi kwartet smyczkowy.

Rzeczywiście pierwsza część koncertu - dość obszerna - była otworzeniem praktycznie całej płyty z 2002 roku. Odegrane kawałki, przy bardziej znanych chciało się śpiewać, ale jakoś zespół nie stwarzał sposobności. Nie do końca rozumiem zamysł wykorzystania tego materiału w tak rozbudowany sposób.

Po odegraniu utworów, które nadal są wyśmienite, zwłaszcza o tej porze roku i w taki obleśny jesienny dzień jak dzisiaj, nastąpiła kilkuminutowa przerwa. Zespół powrócił przebrany i zaprezentował nowy materiał z ostatniej płyty. W tle na telebimie leciały instalacje filmowe - całkiem niezłe, aczkolwiek miałam problem, żeby się skupić na muzyce. Trochę było to uciążliwe - tyle bodźców na raz, gdy każdy chce się chłonąć. Miałam chwilami wrażenie, że próbuje się odwrócić moją uwagę od tego, że muzyka sobie nie radzi.

Po tej części koncertu, dość dynamicznej i widać, że ze znacznie większym zaangażowaniem zespołu, miał być koniec, ale oczywiście bis musiał być - i był. I był w zasadzie początkiem koncertu - sala wreszcie uwolniła się od krzeseł i przejęła głos, śpiewając największe przeboje zespołu z Chłopcami, Dla Ciebie, Scenariuszem dla moich sąsiadów.
Takie ostre zestawienie dawnego i obecnego Myslovitz dało mi wyraźny obraz jakości obu etapów zespołu. Niestety muszę stwierdzić, że dzieli je przepaść. "Stary" Myslovitz to klasa sama w sobie, każdy utwór jest niezwykle oryginalny, teksty są wciąż bardzo poruszające i dające do myślenia. Ludzie kochają te piosenki i dla nich przychodzą na koncerty, to je śpiewają. Natomiast nowy materiał, mimo że nie jest zły, kawałki ciekawe muzycznie i dość dobre tekstowo, to jednak wypada blado. Utwory są do siebie zbyt podobne, trudno je rozróżnić, trudno też je śpiewać. Może z czasem to się zmieni...

Jeszcze słowo o nowym wokaliście, Michale Kowalonku, bo głównie po to poszłam na ten koncert - by go sprawdzić ;)
Jest na pewno bardzo sympatyczny, widać, że cieszy się tym, co robi i bardzo lubi kontakt z publicznością, stara się ją zadowolić (już sama długość koncertu może świadczyć o nowym podejściu - ponad 2,5 h, dawniej ok 1 - 1,5 h). Nie podoba mi się zbytnio pewna maniera, którą ma podczas śpiewania. Jednak Artur Rojek zawsze śpiewał czysto, bez żadnej przesady, ze świetną dykcją. Był jednak również dużo bardziej zdystansowany wobec publiki, nigdy jej nie kokietował, sprawiał wrażenie bardzo poważnego na scenie, zajętego przede wszystkim sztuką. Tutaj mieliśmy natomiast paczkę kumpli, którzy są równoprawnymi członkami zespołu i widać, że świetnie się dogadują i z pewną dozą poczucia humoru podtrzymują dialog z publicznością. Jedynym tego mankamentem może być to, że muzyka która z tego się rodzi odpływa nieco od alternatywnego rocka w stronę pop. W rezultacie w starciu Myslovitz "Stary" vs. Myslovitz "Nowy" - 2:1 prowadzi alternatywa.