Po intensywnym ostatnim tygodniu stycznia spędziłam bardzo owocny weekend w Głogowie. Wreszcie po wielu miesiącach odnowiłam stolik drewniany (oczywiście zakupiony okazyjnie przez Mamę na szperach za jedyne kilkanaście złotych! :). Tato zajął się usunięciem starej politury i skręceniem go powtórnie. Przyznam, że debaty nad wzorem, jakim ozdobić blat były bardzo długie i
wreszcie zakończyły się konkluzją, że jakby co, to będzie już komplet z
półką i małym stolikiem. Przy naklejaniu serwetki nie obyło się bez
batalii o ilość nakładanego kleju oraz o uszkodzone motywy. Na szczęście
ofiar w ludziach nie było ;)
Mimo pierwotnych założeń stolik znalazł się u mnie we Wrocławiu jako mój wyjątkowy mebel z gatunku RTV :) Z przodu ma szufladkę na drobiazgi (również ozdobiona serwetką) - niestety nie wzięłam jej na razie, bo przez nią niby nie mieściła się wieża. Ostatecznie wieża i tak nie weszła na półkę, ale chociaż głośniki udało się wcisnąć i cudo zdobi mój pokój w nader miły dla oka sposób...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz