Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...

czwartek, 16 maja 2013

Czy oprawca może przeżyć katharsis? "The Act of Killing" na Planete+Doc

Scena zbrodni (The Act of Killing)
reż. J. Oppenheimer
Dania, Norwegia, Wielka Brytania  2012

Na środowy wieczór zaplanowałam film Scena zbrodni. Trochę potem się zaczęłam wahać, czy serwować sobie przemoc tuż przed snem. Ale bilet już kupiony, więc zaryzykowałam. I było naprawdę warto!

Film opowiada o siepaczach indonezyjskich, którzy w latach 60. wymordowali tysiące tzw. "komunistów" (oni sami w filmie przyznają bez ogródek, że pretekst mógł być jakikolwiek, by bez sądu, na podstawie niby przesłuchań przez szefa redakcji gazety, mordować ludzi). Film zaczyna się i kończy sekwencją absolutnie odrealnionej wizji pseudo-raju. Piękne dziewczęta tańczą na tle wodospadu, po środku starszy pan w czarnej szacie i nieco młodszy, gruby, przebrany za kobietę - wygląda jak drag queen.

Za chwilę poznajemy dwóch jegomościów, już bez kostiumu, jak udają się na miejsce, gdzie przed laty zabijali ludzi. Główny bohater, starszy pan, Anwar Congo (słynny ze swojego okrucieństwa), ubrany w zieloną hawajską koszulę i białe spodnie, opowiada z pasją i uśmiechem na twarzy o swoich metodach (najpierw bili ludzi na śmierć, ale było za dużo krwi, która potem śmierdziała. Wymyślił więc ulepszenie: dusił ich owijając drut wokół szyi). Chwali się, czym się pociesza, by przytłumić wspomnienia - demonstruje popisowo kroki czaczy dokładnie w miejscu, o którym przed chwilą mówił, że było pełne krwi.
Zarówno gruby - prawa ręka Congo, jak i sam Congo wożą się świetnie ubrani po mieście, ściągają haracze od Chińczyków na targu, czują się panami życia. Z dumą opowiadają o swoich "osiągnięciach". Cieszą się, że Joshua (reżyser) chce zrobić o nich film - pamięć o nich nie zaginie. Mają na ten film wiele pomysłów, podrzucają sceny i miejsca, gdzie można je nakręcić, by było jak najrealniej. Werbują statystów, by grali ofiary - są to zwykli ludzie z ulicy. Wybierają kostiumy, chętnie trzymają się konwencji filmów gangsterskich - to na nich się wówczas wzorowali. Oprowadzają reżysera po wszystkich znajomych z młodości - każdy z nich jest "ustawiony" życiowo, cieszą się szacunkiem u władz, są chlubą młodzieżowych bojówek, które nadal są prężną organizacją wspieraną bardzo aktywnie przez rząd.

Wkrótce zaczynamy się domyślać misternej konstrukcji, jakiej reżyser poddaje film. Kręci jednocześnie dwa filmy - jeden, do którego oni przywdziewają kostiumy - jakby swoje sprzed lat, ale mają świadomość, że będą odgrywać to, co naprawdę robili (bardzo zresztą się do tego palą) tylko w wybranej przez siebie konwencji. Drugi film natomiast to dokument o nich, jako ludziach, kręcony z ręki, z boku.

Mamy przekrój przez grupę oprawców - jedni żyją sobie bez zająkniecia dalej, nie myślą o przeszłości, inni nadal ją gloryfikują, inni wciąż robią karierę. Wydaje się, że tylko jeden Anwar miewa koszmary nocne.

Porusza go scena, gdy kręcą pacyfikację wioski (koledzy na zapleczu w rozrzewnieniem wspominają, jak gwałcili czternastolatki). Porusza go, choć jeszcze chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, dlaczego. Znamienne, że kaci nadal grają katów, natomiast statyści z ulicy (w tym dzieci) są ofiarami - wszyscy wiedzą, że grają w filmie, jednak oprawcy po klapsie mogą się śmiać bez krępacji, tak jak dawniej, a "ofiary", zwłaszcza dzieci, nie potrafią się uspokoić po emocjonującej scenie tumultu.

Anwar zabiera nas w miejsca, które dla niego są ważne. Jedno z nich to to, w którym odciął człowiekowi głowę bez zamknięcia mu oczu, od tamtej pory te oczy go prześladują w snach. Motyw straszenia przez ducha jest wykorzystany w groteskowy sposób w "ich" filmie.

Jest kilka bardzo znaczących scen:
Jeden z pracowników studia, w którym kręcą, opowiada też, historię swojego ojczyma-Chińczyka zamordowanego przez gangsterów. Niby się śmieje, ale szybko zdaje sobie sprawę, że pozwolił sobie na chwilę szczerości wobec ludzi, którzy nie zrozumieją go. Ukradkiem ociera łzy, nadrabia miną i słowami uznania dla ich zasług.

Anwar i koledzy są też gośćmi talk-show, które prowadzi młodziutka dziewczyna. W przerażająco lekki sposób, w konwencji żartobliwej rozmowy, wypytuje ich o ich przeszłość - jakby pytała gwiazdy rocka o ich młodzieńcze ekscesy na trasie koncertowej.

Najmocniejszy jednak jest finał filmu. Kręcą scenę tortur. Przesłuchiwanym tym razem jest jednak Anwar. Gdy siedzi na krześle ze związanymi do tyłu rękoma, ubrany w swój gangsterski garnitur, a jego kamrat przykłada mu nóż do szyi, jakby coś się z nim dzieje. Za chwilę zakładają mu na szyję drut, by odegrać uduszenie. Anwar nagle opada z sił, staje się jak galareta - to już nie jest gra. Ma się wrażenie, jakby miał atak serca. Podają mu wodę - nie może utrzymać w ręku butelki. Muszą przerwać zdjęcia.

Następnie widzimy go jak w swoim pałacu ogląda zadowolony gotowy film - jest zachwycony. Nie ma tam jednak sceny tortur. Prosi o jej pokazanie, woła nawet swoich kilkuletnich wnuków, by się z nim ucieszyli tą zabawą. Dzieci niby zachwycone, ale nie rozumieją, że to tylko gra, mają łzy w oczach. Także Anwar pęka. Odbiera mu mowę, jest bez sił. Mówi: "Teraz wiem, co oni czuli, gdy ja im to robiłem. To straszne". Z offu Joshua jednak ripostuje po chwili: "Oni czuli się gorzej, bo ty wiedziałeś, że to tylko film. Oni natomiast wiedzieli, że za chwilę zginą". "Nie, ja naprawdę wiem, co oni czuli".

Ostatnia scena jest kropką nad i odpowiedzią na pytanie, które przez cały film kołacze się po głowie: Czy oprawca może przeżyć katharsis?
Nocą Joshua i Anwar wracają na miejsce, w którym jeszcze niedawno Anwar pokazywał swoje umiejętności taneczne. Jest to jednak już całkiem inne miejsce - inne dla niego. Potyka się o drut, który z taką dumą prezentował, unosi bezsilnym ramieniem worki, w które zawijali zabitych. Opada bez sił. Myśli o tym wszystkim na nowo, ale teraz już nie jako oprawca, ale jako oprawca, który wie, jak to jest być ofiarą. Metoda dramy, jaką zafundował mu Joshua Oppenheimer, odnosi swój skutek. Anwar Congo zwymiotował na myśl o tym, co robił. Porzygał się na myśl o samym sobie.

Wychodzi na zewnątrz zupełnie odmieniony - jakby gotowy, by wymierzyć sobie samemu karę. Katharsis się dokonało.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz