Zawsze czekam na lipiec, bo to mój miesiąc... miesiąc, w którym się urodziłam... Jest dla mnie zatem wyjątkowy. W tym roku jest wyjątkowy dodatkowo, bo mam od początku poczucie, że cały ten rok 2013 będzie przełomowy. Ta Trójka jest dla mnie bardzo łaskawa i już bardzo wiele zmian na lepsze się dokonało, kolejne są w toku, na jeszcze następne mam nadzieję. Żeby było ciekawiej, w tym roku lipiec, jak nigdy, rozpieszczał nas przepiękną pogodą i prawdziwie letnią aurą. Wieczory spędzone w parku na trawie napawały szczęściem bez powodu!
No i ten zapach... gorącej Ziemi, która dojrzewa w swojej płodności, która lada dzień wyda swe najlepsze owoce... i kwitnące lipy, które swoją słodyczą koją duszę i zmysły. Można zanużyć się w podróży do swojej własnej Arkadii, kiedy każde lato było tak ciepłe i słoneczne, gdy spędzało się na dworze całe dnie, gdy tonęło się w świeżo wymłóconym zbożu i przesypywało przez palce pachnące gorącem ziarna w nieskończoność. Leżało się wprost na trawie w szczerym polu i słuchało śpiewu skowronka, wysoko, wysoko pod rozgrzanym niebem, które właśnie w lipcu przywdziewa ten niezwykły błękit.
Dla ochłody kompot z rabarbaru, jabłek i żółtych śliwek... odpoczynek w kopce świeżej słomy, wyścigi rowerowe po rozgrzanym asfalcie i zawody, kto zostawi dłuższy ślad po hamowaniu, jazda bez trzymanki, wycieczki do pobliskich kanałów nawadniających pola, wieczorne ognisko, odprowadzanie się w nieskończoność z przyjaciółką od serca... Powroty po zmierzchu, szybkie, bo znajome niby drzewa w ciemnościach nabierają przerażających kształtów... Beztroska i spełnienie marzeń o tym, że czas może płynąć wolniej, i że można żyć z nim w zgodzie, a nie wiecznie rywalizować...
Taki lipiec był mi bardzo potrzebny, by domknąć tę trzecią dekadę życia i móc bardziej otworzyć się na kolejną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz