Tak zaczęłam się zastanwiać nad tym, jakie jest znaczenie muzyki Myslovitz w moim życiu i ku mojemu zaskoczeniu, poszczególne utwory wyznaczają najważniejsze okresy mojego życia. Zaczęło się u progu okresu dojrzewania... We wczesnej podstawówce, chyba w Muzycznej Jedynce, można było usłyszeć "Z twarzą Merlin Monroe", "Peggy Brown" - to chyba był początek niezwykłej przygody i kształtowania wyczulenia na to COŚ więcej... Były koncerty z okazji Dnia Wagarowicza w moim rodzinnym Głogowie - teraz aż śmiesznie to brzmi - bilety dla uczniów 5 zł i garstka wyrostków pod sceną ustawioną na środku hali widowiskowo-sportowej!:) Drugim momentem był czas burzy i naporu w okresie liceum - płyta Miłość w czasach popkultury i utwór Noc przez dziesiątki bezsennych nocy ratowały mnie przed niespaniem przez 24h:) Moim marzeniem, jak dotąd nigdy nie spełnionym, było studiowanie i mieszkanie w Krakowie - nie ukrywam, że oprócz renomy najstarszej uczelni w Polsce, "Kraków" przyczynił się do ogromnego rozrostu tych pragnień. Zwłaszcza, że na Gołębiej znajduje się mój niedoszły instytut... W międzyczasie utwór "Życie to surfing" i Skalary... pozwalały unieść się ponad szarą, przyziemną rzeczywistość. Myslovitz był też ze mną na emigracji - niezapomniany koncert w Dublinie - 15000 km od domu przeżywa się to, co zna się już niby na pamięć, z ogromnym wzuszeniem, z ożywczym powiewiem świeżości! "Happiness is easy" - odkrycie nowych pokładów własnej wrażliwości i spojrzenie na dorosłość przychylniejszym okiem, ale oczywiście wciąż bez wygodnych kompromisów. Koncert w Wrocławiu w 2009 roku - eteryczny! Ciekawe co będzie dalej? Już można by o tym napisać małą książkę ;) Tak czy owak, zawsze wracam do tych płyt jak do domu, by móc siebie odnaleźć, nie stracić z oczu najważniejszego pytania: mieć czy być? I zawsze mieć w bezsenną noc na podorędziu duet z Marią Peszek...
Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...
Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...
To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...
To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...
piątek, 3 czerwca 2011
Myslovitzovo...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz