Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

Już nie mów, nie mów nic, nie mów nic...

To słowa piosenki, którą bohaterka filmu "Nóż w wodzie" śpiewa dla chłopaka. Czasem może powinnam je sobie sama zanucić... Ale może właśnie po to powstał ten blog, abym bezkarnie mogła wylewać swoje przemyślenia. Pieter Bruegel powiedział kiedyś o sobie, że "cierpi na nadmiar widziadeł". Ja cierpię na nadmiar myśli...

czwartek, 2 czerwca 2011

Nóż w wodzie - Roman Polański (1961)

Pierwszy raz ten film widziałam chyba jeszcze w liceum, a może w pierwszych latach studiów. Zrobił na mnie duże wrażenie. Tak zdaje się minimalistyczny w środkach, a tak bogaty w przekazie. Tylko troje bohaterów i zgłębione największe prawdy międzyludzkich konfliktów.
Już na samym początku wiemy, że będziemy mieli do czynienia z odwiecznym sporem: młodość i dojrzałość, ziemia i woda - dwa żywioły. Trzecim może być tu kobieta, która jest czasem jakby łagodzący wiatr - powietrze, ale jednocześnie jak ogień, bo bez niej mężczyźni z pewnością nie musileliby nic sobie nawzajem udowadniać.
Film aż kipi od emocji i obnaża niedostatki w charakterach wszystkich postaci.
Kunsztowna reżyseria Polańskiego - to jego debiut pełnometrażowy, wyśmienita gra aktorów (Niemczyk, Malanowicz, Umecka), zdjęcia Jerzego Lipmana, dzięki którym czujemy się jakbyśmy sami byli na pokładzie Cristine, dialogi Jerzego Skolimowskiego, które nie wykładają nic wprost a jednocześnie nie pozostawiają niedomówień.
No i muzyka Krzysztofa Komedy, która jak dla mnie jest tu pełnoprawnym bohaterem opowieści.

Jest to film nie do przegapienia:)

Scenę zamieszczoną tu kiedyś niestety usunięto z youtube, a nie mogę namierzyć nic dobrego w zamian - jest tylko cały film pt. "Zatopiony kozik" ;P
Zatopiony kozik :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz